Gorące tematy

  • 11 stycznia 2018
  • 14 stycznia 2018
  • wyświetleń: 38512

W szpitalu zmarł 47-latek, trwa ustalanie jak długo czekał na pomoc

Wieczorem 9 stycznia w pszczyńskim szpitalu zmarł 47-letni mężczyzna. Pojawiły się wątpliwości czy właściwie została udzielona mu pomoc oraz jak długo oczekiwał na diagnozę. W tym drugim przypadku jest nawet mowa o ponad dobie. Centrum Dializa, które zarządza placówką zdrowia, tłumaczy, że pacjent kilkukrotnie odmawiał hospitalizacji. Teraz sprawę bada prokuratura.

Szpital w Pszczynie
Szpital w Pszczynie · fot. pless.pl


47-latek do szpitala został przewieziony przez pogotowie ratunkowe 8 stycznia. Jak ustaliła Prokuratura Rejonowa w Pszczynie, bezdomny mężczyzna przyjęty został przed godziną 7.00.

- Z dokumentacji pogotowia m.in. wynika, że przyczyną przywiezienia były toksyczne działanie alkoholu na organizm oraz wychłodzenie organizmu. Mężczyzna miał problemy z chodzeniem, a pogotowiu zgłaszał bóle stóp. Wcześniej był już w tym szpitalu hospitalizowany w związku z nadużywaniem alkoholu, atakami padaczki - mówi prokurator Mariola Musiał.

Z dotychczasowych ustaleń prokuratury wynika, że po przewiezieniu do szpitala 47-letni mężczyzna przebywał na izbie przyjęć przez ponad dobę. Leżał na położonym na ziemi materacu w jednym z pomieszczeń, gdzie otwarte było okno.

- Po około 26 godzinach, czyli około godziny 10.00 w dniu 9 stycznia szpital skontaktował się ze strażą miejską, prosząc o zabranie mężczyzny ze szpitala - informuje prokurator.

Ustalono, że przybyli na miejsce strażnicy miejscy odmówili jednak zabrania mężczyzny, albowiem z ich obserwacji wynikało, że 47-letni pacjent był nieprzytomny. - Leżał w pozycji bocznej na materacu i nie było z nim kontaktu, pomimo potrząsania i wołania do niego. Nie dawał oznak świadomości - opisuje Mariola Musiał.

szpital w Pszczynie
Szpital w Pszczynie · fot. BM / pless.pl
]

W rezultacie strażnicy opuścili szpital i udali się do Ośrodka Pomocy Społecznej, by zgłosić zaistniałą w szpitalu sytuację. Do placówki zdrowia powrócili już z pracownikiem OPS. Tam otrzymali od pracowników szpitala kartę informacyjną, z której wynikało, że pacjent jest wydolny oddechowo-krążeniowo i przekazano go straży miejskiej w celu transportu do noclegowni.

W tym miejscu prokurator dodaje, że strażnicy nadal odmawiali przejęcia bezdomnego, z którym nie było kontaktu. - W ich obecności mężczyzna dostał drgawek. Funkcjonariusze straży miejskiej zaczęli mu udzielać pomocy, przytrzymywali go w pozycji bocznej. Następnie straż miejska zgłosiła to zdarzenie dzwoniąc na 112. Poinformowali, że w szpitalu jest mężczyzna, któremu nikt nie udziela pomocy medycznej - relacjonuje prokurator na podstawie uzyskanych dotychczas materiałów.

Z analizy wynika, że później nastąpić miał kolejny atak padaczki.

- Ostatecznie lekarz przyszedł i powiedział, że wobec tego przyjmują mężczyznę na oddział neurologii. Była to godzina 10.40. 47-latek został przyjęty wówczas na oddział i tam przebywał - mówi prokurator Mariola Musiał. Dodaje, że - jak wynika z zapisów dokumentacji - o godzinie 20.30 pacjent był w stanie agonalnym, a o 21.20 stwierdzono zgon pacjenta.

Teraz prokuratura w Pszczynie wyjaśnia czy w szpitalu ktoś należycie zajął się pacjentem i czy w ogóle lub prawidłowo go zdiagnozowano i leczono. Będzie też badać czy miały miejsce jakieś zaniechania i czy pozostają one w związku przyczynowo-skutkowym ze śmiercią mężczyzny.

Zanim jednak do tego dojdzie trzeba ustalić jaka była przyczyna śmierci mężczyzny. Prokuratura czeka na wyniki badań histopatologicznych i toksykologicznych wykonanych przez zakład medycyny sądowej. Nie wykazała tego przeprowadzona już sekcja zwłok.

szpital w Pszczynie
Izba przyjęć w szpitalu w Pszczynie · fot. BM / pless.pl


Stanowisko Centrum Dializa, zarządcy szpitala w Pszczynie



O komentarz do całej sytuacji poprosiliśmy rzecznika prasowego Centrum Dializa. Witold Jajszczok przesłał nam oświadczenie, w którym zaznacza, że pacjent kilkukrotnie odmawiał hospitalizacji. Centrum Dializa stoi również na stanowisku, że straż miejska odmówiła zabrania bezdomnego do noclegowni z racji jego "wieloletniego nadużywania alkoholu i notorycznych ucieczek".

- Przypadek jest niestety klasycznym dowodem na niesprawność systemu i odpychanie problemów jak najdalej od własnego podwórka. Szpital zaś ma pełnić rolę izby wytrzeźwień i ośrodka pomocy - komentuje Witold Jajszczok.

Poniżej publikujemy pełną treść stanowiska Centrum Dializa.

Stanowisko spółki Centrum Dializa:



8 stycznia około godziny 7.30 został przywieziony karetką WPR "S" pacjent skarżący się na bóle nóg. Pacjent skrajnie wyniszczony, zaniedbany higienicznie, z licznymi owrzodzeniami całego ciała, wyziębiony, z ust wyczuwalny zapach alkoholu. Poinformowano lekarza dyżurnego, który zbadał pacjenta, wystawił skierowanie na badania krwi i tomografię komputerową. Pacjent nie wyraził zgody na proponowane leczenie oraz ewentualną hospitalizację. Nie zgodził się również na wykonanie badań.

Z racji na stan higieniczny pacjenta umieszczono w pomieszczeniu do krótkotrwałej izolacji, położono na materacu celem zabezpieczenia go przed ewentualnym upadkiem z kozetki i urazem. Pacjenta okryto kocami i ułożono obok kaloryfera.

Podczas dyżuru dziennego i nocnego stan pacjenta stale kontrolowany przez personel izby przyjęć. O godz 14.00, 20.00, 7.00 lekarz dyżurny ponawiał propozycję hospitalizacji ale pacjent nadal na nic się nie zgadzał twierdząc, że "chce się tylko wyspać".

9 stycznia około godziny 10:00 zgłoszono fakt przebywania pacjenta na Izbie Przyjęć dyżurnemu Straży Miejskiej prosząc o interwencje w jego sprawie i przetransportowanie go do noclegowni dla osób bezdomnych, gdyż temperatura na zewnątrz była niska. W samym roku 2018 pacjent był przywożony na Izbę Przyjęć co najmniej 5 krotnie i za każdym razem wiele godzin trzeźwiał na Izbie Przyjęć i nie wyrażał zgody na hospitalizację.

Dopiero podczas oczekiwania na patrol Straży Miejskiej u pacjenta wystąpił napad drgawek o czym natychmiast powiadomiono ordynatora oddziału neurologii, który zlecił podanie pacjentowi leku. Zlecenie natychmiast zrealizowano.

Wtedy na miejscu pojawił się patrol Straży Miejskiej, który prawie od razu odjechał z Izby Przyjęć informując tylko personel, że pacjent z racji na wieloletnie nadużywanie alkoholu i notoryczne ucieczki nie nadaje się na przetransportowanie do noclegowni i sprawą pana powinna zająć się Opieka Społeczna. Po kilku minutach na Izbie Przyjęć pojawił się inny patrol SM wraz z przedstawicielką MOPS-u. Panie zdecydowanie odmówiły pomocy. Jednocześnie lekarz neurolog został przez personel poinformowany o pogorszeniu się stanu pacjenta i ten zadecydował o przyjęciu pacjenta na oddział.

Po wykonano toalety całego ciała, pacjenta ubrano w piżamę i szlafrok i przyjęto na oddział neurologii. Pacjent był bez kontaktu, więc nie mógł i nie musiał już udzielać pisemnej zgody na pobyt w szpitalu. Przyjęty na oddział o 10.50.

Chory został umieszczony na sali obserwacji. Wykonano w trybie planowym zlecenia lekarskie. Wykonano czynności pielęgnacyjne.

O godz. 14.50 nastąpiło nagłe zatrzymanie krążenia. Rozpoczęto reanimację i wezwano zespół reanimacyjny, który przystąpił do prowadzenia reanimacji.

O godz. 21.20 nastąpił zgon. To szpital wnioskował o przeprowadzenie sekcji zwłok.

W ostatnich latach mężczyzna ten przebywał w szpitalu ponad 50 razy i prawie zawsze odmawiał poddania się leczeniu. Jak sam mówił, chciał tylko się ogrzać i przetrzeźwieć. Stosownym wykazem wizyt dysponujemy. Jestem przekonany, że podobne dowody na interesowanie się i opiekowanie się tym człowiekiem uzyska Pan w MOPS.

Przypadek jest niestety klasycznym dowodem na niesprawność systemu i odpychanie problemów jak najdalej od własnego podwórka. Szpital zaś ma pełnić rolę izby wytrzeźwień i ośrodka pomocy.

Szpitalowi w Pszczynie ten mężczyzna był znany od lat. Skoro nam, to tym bardziej pewnie instytucjom odpowiedzialnym za udzielanie pomocy społecznej. Pytanie brzmi zatem: jak radzili sobie z tą sprawą za życia mężczyzny i dlaczego największe zainteresowanie, jego los wzbudził po śmierci.


Stanowisko Urzędu Miejskiego ws. działań straży miejskiej



W sprawie zdarzenia krótki komunikat wydał również Urząd Miejski w Pszczynie, pod który podlega straż miejska.

- Patrol straży miejskiej, który dwukrotnie pojawił się w szpitalu, podjął decyzję, że osoba, która przebywa w szpitalu, potrzebuje natychmiastowej hospitalizacji, wobec czego nie może jej przewieźć do noclegowni. Straż miejska poinformowała OPS oraz wezwała na miejsce policję - oświadcza UM.

new, BM / pless.pl

Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "Szpital w Pszczynie, Szpital Joannitas" podaj

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.

Szpital w Pszczynie, Szpital Joannitas

Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "Szpital w Pszczynie, Szpital Joannitas" podaj