Listy
- 1 maja 2020
- wyświetleń: 9822
Agnieszka Galbierz: Człowiek naturze - niszczycielem?
Jako słuchacz i obserwator jestem głęboko zakorzeniona w prowadzeniu alternatywnego świata wewnętrznego, co pozwala mi lepiej porozumiewać się z naturą, za to coraz mniej we mnie zrozumienia dla bezcelowego przekrzykiwania się warstw społecznych, politycznych i kulturowych.
Wydawać by się mogło, że mamy na tym świecie wspólny interes, że dążymy do utrzymania ładu i porządku, a dostrzegam, że zbyt dosłownie traktujemy biblijne wezwanie do czynienia sobie ziemi poddanej. Dbamy o swoje obejście (bo co ludzie powiedzą?), obudowujemy się nowymi sprzętami, wycieramy kurz z klosza, żeby widzieć wyraźniej swój dostatek, ale wciąż jesteśmy krótkowzroczni na to, co dzieje się poza strefą naszego bezpieczeństwa. Tereny zielone - dom zwierząt, skarbnica wytchnienia, która powinna cieszyć nasze zmysły, coraz częściej przypomina wysypisko śmieci.
Miałam okazję ostatnimi czasy eksplorować biegowo miejsca mało popularne - polne i leśne zakątki w okolicy Pszczyny. Spotykałam zwierzęta w ich naturalnym środowisku - sarny, zające, kuropatwy, które o wschodzie słońca leniwie przemierzały zroszone połacie łąk... i sterty piętrzących się plastików. Trudno mi pojąć skąd bierze się w nas tak rozbuchany egocentryzm - wciąż nie pojmujemy, że świat nie kończy się na naszym poletku, że miejscom, które odwiedzamy, należy się szacunek.
Mamy taką dziwną manierę społeczną, że traktujemy to, co wspólne, jako niczyje, a co za tym idzie - dajemy sobie przyzwolenie na zanieczyszczanie i niszczenie takich miejsc. I nie mówię tu tylko o wyrzucaniu śmieci, choć to tendencja powszechna. Mam na myśli także zaniechanie. Kierujemy się zasadą: "nie posprzątam, bo to nie moje". Umywam ręce, zrzucam z siebie warstwę winy i stwierdzam, że mnie to nie dotyczy. Jestem przecież kryształowym człowiekiem we własnym ogródku - żaden sąsiad nie dostrzeże śladu po chwastach na mojej grządce, ale kilka butelek po piwie w lesie nieopodal już mnie nie wzrusza.
Spróbujmy rozszerzyć horyzont naszego świata i wyjść poza utarte ramy - zacznijmy od podniesienia papierka po cukierku, wyrzuconego na ulicy przez innego przechodnia. Przekazujmy sobie nawzajem przykład dbałości o dobro wspólne, zaczynając od drobnych czynów. Nie zapominajmy, że ta ziemia nas dźwiga, trzyma nas w pionie, rodzi dla nas plony - jesteśmy jej dłużnikami, nie panami.
Miałam okazję ostatnimi czasy eksplorować biegowo miejsca mało popularne - polne i leśne zakątki w okolicy Pszczyny. Spotykałam zwierzęta w ich naturalnym środowisku - sarny, zające, kuropatwy, które o wschodzie słońca leniwie przemierzały zroszone połacie łąk... i sterty piętrzących się plastików. Trudno mi pojąć skąd bierze się w nas tak rozbuchany egocentryzm - wciąż nie pojmujemy, że świat nie kończy się na naszym poletku, że miejscom, które odwiedzamy, należy się szacunek.
Mamy taką dziwną manierę społeczną, że traktujemy to, co wspólne, jako niczyje, a co za tym idzie - dajemy sobie przyzwolenie na zanieczyszczanie i niszczenie takich miejsc. I nie mówię tu tylko o wyrzucaniu śmieci, choć to tendencja powszechna. Mam na myśli także zaniechanie. Kierujemy się zasadą: "nie posprzątam, bo to nie moje". Umywam ręce, zrzucam z siebie warstwę winy i stwierdzam, że mnie to nie dotyczy. Jestem przecież kryształowym człowiekiem we własnym ogródku - żaden sąsiad nie dostrzeże śladu po chwastach na mojej grządce, ale kilka butelek po piwie w lesie nieopodal już mnie nie wzrusza.
Spróbujmy rozszerzyć horyzont naszego świata i wyjść poza utarte ramy - zacznijmy od podniesienia papierka po cukierku, wyrzuconego na ulicy przez innego przechodnia. Przekazujmy sobie nawzajem przykład dbałości o dobro wspólne, zaczynając od drobnych czynów. Nie zapominajmy, że ta ziemia nas dźwiga, trzyma nas w pionie, rodzi dla nas plony - jesteśmy jej dłużnikami, nie panami.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.