Na obiedzie u Mikołajca

"Bez auta ani rusz!" - z tym powiedzeniem musi się najpierw oswoić każdy, kto chciałby posmakować specjałów restauracji przy ulicy Katowickiej 78. Lokal od centrum położony jest spory kawałek i spacer w jego kierunku (dla osób nie mieszkających w pobliżu) może być tak wykańczający, że braknie już sił na utrzymanie noża i widelca.

Dla kierowców też mamy ważną informację: lokal bardzo łatwo ominąć, nie leży przy samej trasie, a w jednej z bocznych uliczek. Nieświadomi wyprawy musieliśmy zawracać w Piasku.;) Na szczęście udało się, ale czekała nas kolejna niezbyt miła niespodzianka, mianowicie - brak parkingu. Miejsce postoju (które parkingiem nazwać trudno) było całkowicie zajęte, choć ostatecznie udało nam się zostawić auto pod jednym z drzew.

Fasada budynku to nieciekawa goła ściana, lecz wraz z ubogimi białymi drzwiami wejściowymi jest myląca, wewnątrz lokal prezentuje się już naprawdę okazale. Tutaj można napisać wiele dobrego. Ściany zdobią między innymi grafiki i broń palna, co nawiązuje do sąsiedztwa (tuż za płotem) siedziby Bractwa Kurkowego. Drewniane meble, pianino i kolorystyka ścian jest jak najbardziej na miejscu, jeżeli dodamy do tego jasne i czyste obrusy oraz ułożone poprawnie na stole sztuczce, to pozostaje tylko użyć ciepłych słów o Strzelnicy.

fot. umikolajca.pl

Po wybraniu stolika dostarczono nam karty dań oraz kartę win. Menu zostało skomponowane bardzo przejrzyście, co sprawia, że czyta się je przyjemnie i ułatwia wybór potrawy. Te noszą fascynujące i kuszące żołądek nazwy. "U Mikołajca" spotkaliśmy się z "Łapami niedźwiedzia", "Befsztykiem po gospodarsku", "Befsztykiem w sosie śliwkowym" i diabelsko ostrym stekiem. Prawda, że budzi ciekawość?

Nasz wybór padł jednak na inne. Zdecydowaliśmy się w trójkę wybrać dania z cielęciny, wieprzowiny i wołowiny, by sprawdzić jak kucharze radzą sobie z różnego rodzaju potrawami mięsnymi. Dodatkowo sprawdziliśmy elastyczność restauracji, zapisane w menu jarzyny czy brokuły zajęły zestawy surówek oraz czerwona kapusta. Wyszło "na piątkę". W tym wypadku trzeba dołożyć jedno zdanie o kelnerce. Naprawdę cud, że zapamiętała nasze kilkakrotnie zmieniane zamówienie, przy tym o każdej potrawie potrafiąc odpowiedzieć na wszystko o co zapytaliśmy.

Ostatecznie wybraliśmy: polędwicę w sosie z sera pleśniowego z ziemniakami oraz czerwoną kapustą, sznycel cielęcy w sosie ziołowym z ziemniakami oraz roladę śląską z kluskami, dwa ostatnie dania z zestawem surówek. Zamówienie uzupełnił krokiet z czerwonym barszczem i dwie lampki czerwonego wina.

Na pierwszy ogień w Strzelnicy poszła zupa z krokietem. I w tym miejscu złego słowa powiedzieć się nie da - smakowała wybornie. Krokiet tyle pyszny, co i syty, po tym daniu można było już spokojnie powiedzieć "pojadłem" i niczym w przedszkolu oddać się leżakowaniu. I tu na całe szczęście nie podmieniono nam od razu talerzy na danie główne, ale pozwolono chwilę odetchąć.

Danie główne to prawdziwe kulinarne rzemiosło. Od momentu kiedy się je widzi (widok na talerzu ponownie obudził w nas apetyt) po ostatnie chwile jego degustacji. Mięso zostało przygotowane bardzo starannie, nie zdarzyło się, aby pojawiały się problemu z jego dzieleniem na mniejsze części. Podobnie ocenić można sosy: ziołowy i z sera pleśniowego - godne posmakowania, zostały doprawione w taki sposób, że nie burzą harmonii całego posiłku.

Po takim daniu jest się sytym. Choć proponowano nam jeszcze deser, z przykrością (acz ochotę posmakować mieliśmy ogromną ;) ) musieliśmy odmówić. Na ten na pewno przyjdzie jeszcze czas, ale wówczas musieliśmy skupić się na rachunku.

I tak: nasze danie z cielęciny to wydatek rzędu 24,50 zł, z wieprzowiny 21 zł, a wołowiny 24 zł. Pamiętać należy, że próbowaliśmy licznych kombinacji, stąd ceny mogą w niewielkim stopniu różnić się od podanych w menu. Barszcz z krokietem to 6,50 zł, a lampka czerwonego wina 7 zł. Nasz rachunek opiewał na 90 zł. To kwota niemała, ale za tę cenę w Strzelnicy zjadły trzy osoby, dlatego stosunek jakości do ceny uważamy za nietani, ale odpowiedni. Za jakość obsługi też należał się napiwek, który adekwatnie pozostawiliśmy.

fot. umikolajca.pl

Kilka słów o atmosferze. Podczas naszego obiadu w z głośników mogliśmy usłyszeć muzykę Radia RMF. To wybór naszym zdaniem nie do końca przemyślany, choć o tyle optymalny, że melodie były tłem i nie przeszkadzały w rozmowie. Pomimo dużej ilości osób w lokalu (trwała zorganizowana zabawa w sali obok) było cicho. Minusem były w tym przypadku kolejki do niewielkiej toalety.

Nam zabrakło wydzielonego miejsca dla niepalących, a przynajmniej widocznego oznakowania takigo miejsca. Nie ma bowiem nic bardziej nieprzyjemnego dla niepalących niż woń papierosów wokół, a opisana sytuacja miała miejsce niestety przy stoliku obok.

Podsumowując, Strzelnica u Mikołajca to lokal z wyborną kuchnią. Dobry na każdą okazję, który szkoda byłoby w Pszczynie ominąć (choć jak widać o to bardzo łatwo :) ). Niestety lokalizacja nie jest zbyt ciekawa dla większości osób, które mogłyby być zainteresowane "obiadem na mieście". Wziąć pod uwagę należy również ceny, które nie są wygórowane, acz do najniższych także nie należą.

Mimo to, lokal uważamy za godny polecenia każdemu spragnionemu dobrego smaku oraz tym, którzy chcą smacznie i dobrze pojeść. Osoby, dla których istotnym elementem wyboru miejsca posiłku jest cena informujemy, że Restauracja na bieżąco publikuje aktualny cennik na własnej stronie internetowej.

pless.pl

----------------------------------

Restauracja u Mikołajca
ul. Katowicka 78
43-200 Pszczyna
tel. 032 210-45-10
http://www.umikolajca.pl/ class=dodaj target=_blank>http://www.umikolajca.pl