Pani Katarzyna z Pszczyny w programie "Łowcy skarbów"

Łowcy skarbów. Kto da więcej to polska edycja międzynarodowego hitu, w którym posiadacze ciekawych przedmiotów mają szansę uzyskać ich profesjonalną ekspertyzę i sprzedać je z pokaźnym zyskiem. Grono kupujących stanowią koneserzy i dealerzy antyków, designu i przedmiotów kolekcjonerskich, którzy gotowi są licytować między sobą, czasem bardzo wysoko, by pozyskać interesujące nabytki do własnych zbiorów, antykwariatów lub sklepów. W programie zapomniane i zalegające w szufladach, na strychach czy w piwnicach rzeczy - jak choćby szkło czy meble z czasów PRL lub "oldschoolowe" gadżety - uzyskują zaskakujące ceny i drugie życie w rękach nowych nabywców, a widzowie poznają niezwykłe historie tych przedmiotów, opowiadane przez ich właścicieli oraz fascynujące informacje na ich temat, jakie eksperci potrafią wyczytać z najmniejszych detali.

W 21 odcinku programu wzięła udział Katarzyna Wantulok z Pszczyny, która kolekcjonuje dzieła sztuki i antyki. Pszczynianka przywiozła ze sobą album ze zdjęciami, pokryty wytłaczaną skórą, z pozłacanymi krawędziami. Jak wskazała, każdy z takich albumów był unikatowy, każdy miał patent i nie znajdziemy drugiego takiego samego. Pszczynianka przedmiot zdobyła 10 lat temu. Zakupiła go w Anglii.

- Jeżdżę na jarmarki staroci i kupuję przedmioty w internecie. Album również trafił w moje ręce poprzez zakup. Zaczęłam się interesować zdjęciami, czytać historię, kiedy zaczęły powstawać fotografie, więc kiedy znalazłam ten album na pchlim targu, byłam zafascynowana i wiedziałam, że muszę go kupić - przyznała na antenie.

W ustaleniu jego wartości pomógł doświadczony antykwariusz:

- Jakiś czas temu spotkałem się z podobnym przedmiotem, widziałem datowania tego typu rzeczy nawet na 1860 rok. Ten obiekt jest sygnowany przez wytwórcę z Drezna. Jest oprawiony w skórę, pięknie tłoczoną, ma bardzo nietypową formę, ładnie zachowana zapinkę. Stan zachowania określam na bardzo dobry, jak na rzecz, która była używana pewnie dosyć często. Na odwrocie zdjęć przeważnie reklamowały się kiedyś zakłady fotograficzne - w tym przypadku brytyjski. To co mnie zaintrygowało to fakt, jak się znalazł w Anglii, Prawdopodobnie ktoś go zakupił w Dreźnie i przywiózł na Wyspy Brytyjskie. Na zdjęciu znajduje się też informacja o firmie portretowej drezdeńskiej. Być może album należał do rodziny angielsko-niemieckiej, która postanowiła zrobić sobie taką pamiątkę - stwierdził ekspert, który dokładnie obejrzał przedmiot.

Datę wyprodukowania antyku zawęził do około roku 1890. Wycenił przedmiot na 600 złotych.

Antykwariusz podsunął pani Katarzynie parę argumentów, dzięki którym mogła podbić cenę. Jak zareagowali "Łowcy skarbów"? Licytację zaczęli od 150 złotych. Jeden z kolekcjonerów przyznał jednak, że zabrakło mu historii przypisanej do przedmiotu, dlatego zakończył swój udział w licytacji. Ostatecznie cena dobiła do 900 zł. Pani Katarzyna uznała, że przedmiot jest cenniejszy i nie zgodziła się na sprzedaż za tę kwotę. Wskazała, że minimalna cena jaką zaproponowałaby "Łowcom skarbów" to 5 tysięcy złotych. Jedyny zainteresowany kolekcjoner nie zdecydował się jednak na zakup.