Rozrywka

  • 30 listopada 2005
  • wyświetleń: 11937

Łąccy Mikołaje w akcji

Łąccy Mikołaje - na te słowa jedni się uśmiechają, inni zamykają drzwi. Jest się czego bać? O tym już opowie Wam Radosław Stokłosa. Macie okazję przekonać się jak ten niezwykły obrzęd wyglądał jeszcze w latach międzywojennych, a jak wygląda dziś.

A.O. / pless.pl

----

Chodzenie "po mikołajstwie" w latach międzywojennych czy w czasie trwania II wojny światowej wyglądało trochę inaczej niż w latach powojennych aż do czasów nam współczesnych.

Jak już wcześniej wspominałem w latach 20 i 30 XX wieku we wsi istniały dwie główne bandy nazywane "Dolanami i Górzanami". Każda z tej bandy pilnowała sobie swojego terenu, po którym chodziła (Dolanie - banda, która chodziła po północno-zachodniej części Łąki - okolice kościoła natomiast Górzanie - banda ta chodziła na południowo-wschodniej części Łąki). Chodzące bandy nie tylko pilnowały sobie swojego terenu, ale także pilnowały porządku we wsi aby obce "bandy", z sąsiednich wiosek nie przychodziły i nie podszywały się za "łąckich mikołaji".

"W 1937 roku w sobotę, gdy chodziły już "bandy łąckie" do Łąki przybyli "mikołaje" z Goczałkowic, którzy chcieli tak jak łącka banda chodzić po domach. Dzięki szybkiemu działaniu łączan bandę tą przegoniono, a niektórych jej członków, którzy byli bardzo agresywni zamknięto, aż do niedzieli wieczora w jednym z chlewów u gospodarza w Łące".

Dawniej "mikołaje" chodziły już w sobotę. W sobotnie popołudnie, w godzinach popołudniowych, około godz. 16.00 "mikołaje" rozpoczynali odwiedzanie domów tych, do których ludzie ich wpuścili. Zwyczaj sobotniego chodzenia przetrwał gdzieś do końca lat 40 XX wieku. Zanikł ze względu przyczyn ekonomicznych czy technicznych a nie ze względu niechęci do "mikołaji". Gospodarze "szykując się" na przywitanie licznie zaproszonych gości na niedzielny odpust sprzątali swoje domy i obejścia aby były czyste na niedzielny odpust. Dlatego też, zwyczaj sobotniego chodzenia "mikołaji" zanikł.

Bandy mikołajowe, także w przeddzień łąckiego odpustu udawały się do pobliskiej Pszczyny, w której to byli mile widziani i wnosili wiele radości wśród jej mieszkańców. "Szło się do Pszczyny, chodziło się po rynku pszczyńskim, chodziło się także po sklepach i śpiewało się". Mikołaje nie tylko w latach 30 czy 40 XX wieku chodzili do Pszczyny przed łąckim odpustem, ale także w czasach późniejszych (lata 80 czy 90 XX wieku) przybywali do Pszczyny, gdzie byli nie lada atrakcją.

Z kolei niedzielne chodzenie "band mikołajowych" było nie lada atrakcją dla wszystkich mieszkańców Łąki począwszy od małych dzieci, które z ogromną niecierpliwością od samego rana czekały na przyjście "mikołaji", a skończywszy na osobach dorosłych. Licznie zaproszeni goście także nie mogli doczekać się przybycia bandy. Niektóre to osoby tylko raz w roku odwiedzały swoje rodziny w Łące i działo się to właśnie w łącki odpust, który na tamte czasy był jedną z nielicznych atrakcji w ciągu roku. Ponura rzeczywistość wojny nie dawała wielkich możliwości uczestnictwa w różnego rodzaju zabawach.

Chodzenie zaczynało się od godz. 13.00 i trwało do późnych godzin nocnych 21-22. Odwiedzali każdy dom, w którym byli bardzo ciepło i życzliwie witani. Mimo ciężkich czasów, które były odczuwane po I wojnie światowej, jak i czasy II wojny światowej to w każdym domu byli goście, którzy oglądali i podziwiali "bandy mikołajowe".

W owych czasach mikołaje wnosiły w domu wiele radości, a zarazem strachu dla najmłodszych domowników, to gospodarze chętnie zapraszali mikołaji do środka i gościli ich czym mieli, chcąc przy tym zachować także dobre imię wśród społeczeństwa i docenić trud w przygotowaniu się do tego obrzędu.

Gospodarze zawsze wpuszczali mikołajów do środka do domu, nie obawiając się wielkich strat. Podłogi były w domach drewniane, albo często spotykane było jeszcze klepisko (ubita ziemia) dlatego przebierańcy nie robili żadnych wielkich strat. Po zakończonym występie w domu gospodarza mikołaje byli częstowani przez niego alkoholem - własnej roboty, każdy z uczestników sobie wypił a i "święci za kołnierz nie wylewali".

Po zakończonej i udanej zabawie mikołaje udawali się do następnego domu, gdzie wszyscy zgromadzeni w nim ludzie czekali z wielką niecierpliwością na ich przyjście. Opisując lata międzywojenne jak i czasy II wojny światowej należy dodać bardzo ważną rzecz, a mianowicie nawet czasy II wojny światowej nie przeszkodziły w organizacji tego obrzędu.

"W 1944 roku w Łące stacjonowało we wsi wojsko niemieckie. Mikołaje wywołały u nich wielkie zdziwienie. Oglądali ich, pytali o powód takiego chodzenia, chodzili z nimi razem po domach. W czasie pobytu wojska niemieckiego w Łące, banda mikołajowa miała nawet w razie potrzeby czy konfliktu ze strony niemieckiej - (którego nigdy nie było) miała przygotowaną jedną ze śpiewanych pieśni do św. Mikołaja - "Niech będzie Bóg Nasz Pochwalony (...) przetłumaczono na język niemiecki.

Tłumaczenia tego dokonał organista i nauczyciel w łąckiej szkole Otto Praus - pochodzący z Katowic. Uczestnicy bandy mikołajowej w czasie wojny nie mieli żadnych przeszkód podczas chodzenia, nie byli kojarzeni z partyzantką czy sabotażystami. Wojsko niemieckie było zachwycone tym zwyczajem, z czego też bardzo cieszyli się uczestnicy bandy mogąc spokojnie chodzić po mikołajstwie".

Na zdjęciu banda mikołajowa z żołnierzami niemieckimi

http://www.pless.pl/wydarzenia/zdjecia/2005/mikolaj_lacki2.jpg border=1>

Po udanym "mikołajstwie" następowało zakończenie, podsumowanie wrażeń i liczenie zarobionych pieniędzy i ich podział. Zakończenie kończyło się konsumpcją kołocza z kawą zbożową czy herbatą. Zakończenie odbywało się w domu u tej osoby gdzie odbywały się zbiórki na których to uczestnicy bandy mikołajowej przygotowywali się niemalże ponad miesiąc do odpustu i wychodzili z niego w dniu odpustu.

Wedle oceny moich informatorów czasy międzywojenne jak i czasy wojny pomimo złej sytuacji politycznej, która panowała w całej Polsce jak i na Śląsku, organizacja obchodów band mikołajowych była bardzo wesoła i przyjemna, co także wpływało na wesoły nastrój, który panował w owym czasie w Łące, a także pozwoliło ludziom choć na chwilę uciec wspomnieniami od szarej rzeczywistości, która była spowodowana II wojną światową.

Według informatorów ludzie byli życzliwsi, serdeczniejsi, bardziej otwartych na "mikołaji", a i dzielili się z nimi tym co w domu posiadali począwszy od jedzenia , a skończywszy na pieniądzach. Nawet "mikołaje" na swój sposób chcieli odwdzięczyć się społeczeństwu w Łące. "Toteż jedna z band w 1945 roku za zebrane pieniądze zakupiła stroje sportowe przez Józefa Stalmacha w Dąbrówce Małej i przeznaczyła je dla powstającego w Łące klubu sportowego.

Według opinii ludzi starszych mieszkających w Łące, którzy udzielili mi informacji na temat "mikołaji" i nie tylko ich , czasy międzywojenne, czy czas trwania II wojny światowej i czasy powojenne były lepsze od obecnych, ludzie byli bardziej zadowoleni z życia mimo panującej biedy i innych złych skutków jakie przyniosła II wojna światowa. Także księża pracujący w Łące w owych czasach byli zadowoleni z tego zwyczaju i z wielkim szacunkiem odnosili się i traktowali "bandy mikołajowe".

Wspomnę tutaj przykład jednego z moich informatorów, który o odwiedzinach "bandy mikołajowej" na probostwie opowiedział mi ciekawą rzecz: "... w latach wojennych i powojennych, był uczestnikiem bandy mikołajowej która także odwiedzała probostwo w Łące. Podczas jednego z pobytów na "farze" (określenie na probostwo), księża którzy byli zaproszeni na łącki odpust oglądali troje "mikołaji", a w szczególności podziwiali stroje "świętych", które były wykonane bardzo starannie. Jednym z księży, który był zachwycony ich wyglądem był ksiądz Herbert Bednorz późniejszy biskup i metropolita Katowicki242. (przypomnę iż ks. Bednorz był bardzo częstym zapraszanym gościem na łącki odpust przez proboszcza w Łące). Ksiądz Bednorz w latach 1948, 1949 uczestniczył w uroczystych sumach odpustowych, na których to głosił kazania.

Księża pracujący czy wywodzący się z Łąki, jak i też księża, którzy byli i są zapraszani na uroczystości odpustowe do Łąki są zadowoleni z tradycji obrzędowej mikołaji, która od bardzo dawna bez przerw w Łące jest kontynuowana. Sami często nawoływali z ambony do chęci jej podtrzymywania, pielęgnowania, ale kulturalnego uczestnictwa w tym obrzędzie. Często prosili mieszkańców, aby nie częstowali uczestników "bandy mikołajowej" alkoholem, który jak wiadomo może wywołać różne skutki uboczne i wizerunek "mikołaji" mógłby ulec pogorszeniu.

Z reguły jednak żadnych problemów nie było. Jednak powszechnie wiadomo iż alkohol był i jest nieodłącznym elementem towarzyszącym różnym imprezom czy spotkaniom. Wpisał się już od czasów bardzo nam odległych (średniowiecza poprzez następne wieki trwa aż do współczesności) w tradycję jego degustacji, która nigdy w Polsce nie zaginie. Z powodu częstowania uczestników "bandy mikołajowej" alkoholem był w Łące jeden proboszcz, który był w pewnym stopniu przeciwny chodzeniu "band mikołajowych".

Od czasów końca II wojny światowej, czy początku lat 50 XX wieku rosła liczba chodzących "band mikołajowych", która często w różnych latach wynosiła nawet ponad 10. Jednak z biegiem czasu, po przełomowym dla Polski roku 1989 wszystko zaczęło ulegać zmianie, teoretycznie na lepsze, zmniejszyła się także liczba band chodzących po mikołajstwie i w połowie lat 90 XX wieku, aż do czasów obecnych w Łące chodzi co roku około 5 band mikołajowych.

Wracając do czasów wojennych i powojennych niemalże każdy chłopiec na wsi marzył o tym, aby mógł uczestniczyć w bandzie mikołajowej. Byli to już uczniowie klas 5 i 6 szkoły podstawowej, którzy chcieli uczestniczyć w tym obrzędzie, który był nie lada dla nich przeżyciem. Dlatego też chęć uczestnictwa w tym obrzędzie spowodowała iż z roku na rok przybywało nowych band mikołaji, co świadczyło o wielkim szacunku dla tradycji i chęci jej podtrzymania. Dlatego też z roku na rok powstająca ilość nowych "band mikołajowych" nikogo w Łące nie dziwiła.

Należy dodać, iż chodzenie "band mikołajowych" w Łące rozpoczynało się na ogół na 2 tygodnie przed odpustem. Wtedy to po ulicach Łąki chodzili młodzi chłopcy (w latach 60 i 70 XX wieku często nazywani byli "szkolorzami"), którzy straszyli już wtedy przechodniów, głównie młode dziewczęta. Oni jednak to mogli chodzić do soboty poprzedzającej odpust, gdyż w dzień odpustu "pałeczkę" przejmowali starsi. Dodam iż młodzież nie chodziła z całym orszakiem, chodzili tylko "diabły", "śmierć" i "koza".

W obecnych czasach młodzież nie jest już tak zainteresowana jak dawniej uczestnictwem w "bandzie mikołajowej". Doba komputera czy internetu całkowicie opanowała XXI wiek do tego stopnia iż dla niektórych "chodzenie po mikołajstwie" staje się po prostu wstydem i tematem licznych często wręcz obrażających treści, w stosunku do ich uczestników.

Po charakterystyce "obrzędu mikołaji" dawniej należałoby opisać wygląd i przebieg tego obrzędu w czasach bardziej nam współczesnych, które także są ważnym tłem dla charakterystyki obrzędu z przed 80 czy 60 lat (etc). Należy dodać iż sam jego przebieg nie różni się niczym innym od tego z przed laty. Jego treść i forma jest taka sama, a skład "bandy mikołajowej" nie uległ zmianie jedynie zwiększyła się liczba uczestników występujących w danej "bandzie".

Tak jak dawniej i współcześnie grupa mikołajowa ok. godz. 13.00 opuszcza dom, w którym odbywały się zbiórki i rusza w trasę obchodu mikołajowego, która wcześniej została wraz z wszystkimi uczestnikami ustalona. Każda banda ma z góry ustalony swój rewir, którego się trzyma. Jednakże w czasach obecnych trasa obchodu w trakcie jego realizacji może ulec zmianie, a bandy nie przestrzegają już tak silnie granic swego rewiru i często podczas chodzenia spotykają się ze sobą, serdecznie się witając z tej okazji. Zdarzały się jednak wypadki, o czym przykro jest opowiadać, że spotykające się ze sobą bandy wszczynały między sobą bójki.

Widowiskowa część przedstawienia w domu odbywa się następująca. Do domu jako pierwsi wchodzą "święci" pozdrawiając wszystkich zebranych w nim domowników staropolskim zwyczajem "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus". Przyjmowani są z reguły przez domowników w gościnnym pokoju, gdzie siedzą zgromadzeni w nim licznie zaproszeni goście. "Mikołaj" uderzając pastorałem o podłogę daje sygnał rozpoczęcia śpiewu pieśni. Następuje zatem chóralne odśpiewanie dwóch pieśni ku czci świętego Mikołaja: "Pragniesz cudów z nieba", oraz "Niech będzie Bóg nasz pochwalony".

Teksty tych pieśni mają charakter religijny i to one wyznaczają typ gry dla "świętych" - Mikołaja, Księdza i Biskupa, utrzymanej w tonacji bardzo spokojnej. Melodia śpiewanych pieśni interpretowana jest dość swobodnie i często towarzyszy jej akompaniament muzyczny, który wykonuje chodząca z "bandą" orkiestra. (Celowo ująłem określenia typ gry, gdyż cały obrzęd "chodzenia mikołaji" i ich i większości obrzędów dorocznych przerodziło się już bardzo dawno w widowisko - ludowisko często nazywane teatrem ludowym).

http://www.pless.pl/wydarzenia/zdjecia/2005/mikolaj_lacki3.jpg border=1 align=left hspace=8 vspace=5>Po zakończonym śpiewie "święci" wręczają małym dzieciom cukierki, a św. Mikołaj przeprowadza z nimi rozmowę pytając ich o to czy w kończącym się starym roku były grzeczne, czy potrafią się modlić. Ów egzamin przez św. Mikołajem był od zawsze stosowany przez "świętych", a dawniej zamiast cukierków "mikołaje" wręczali dzieciom pierniki czy drobne ciastka, które pochodziły z domowych wypieków. Podczas gdy "święci" przebywają w domu pozostała część "bandy" czeka na swój występ na podwórku u gospodarza, strasząc licznych przechodniów.

Zdjęcie "świętch" z lat 50 XX wieku




http://www.pless.pl/wydarzenia/zdjecia/2005/mikolaj_lacki5.jpg border=1 align=left hspace=8 vspace=5>Po odegraniu swojej roli "święci" opuszczają dom, dziękując za otrzymane dary pieniężne, życząc domownikom szczęścia w nadchodzącym roku i często składając przy tej okazji także życzenia na nadchodzące Święta Bożego Narodzenia. Po opuszczeniu domu przez "świętych" do domu wchodzi pozostała część bandy. Rozpoczynają się wspólne tańce i dzikie harce (na zdjęciu), których to autorami są: "diobły", "śmierć" i "kozy".

Porywają oni do tańca znajdujące się w domu wszystkie kobiety, a do tego wszystkiego ich działania aktorskie wspomagane są muzyką kapeli, która to gra "śląskie śpiewki", np. "Przy piecu stoła, krupnioki grzoła", czy "Poszła Karolinka do Gogolina". Prócz tradycyjnych śląskich piosenek, grają oni także współczesne melodie, które w wykonaniu ludowych muzykantów całkiem nieźle brzmią. Często także domownicy proszą orkiestrę o zagranie dla nich ich ulubionych piosenek.

http://www.pless.pl/wydarzenia/zdjecia/2005/mikolaj_lacki4.jpg border=1 align=left hspace=8 vspace=5>W czasie trwania zabawy u gospodarza do domu wchodzi duet "Żyd (na zdjęciu) i Baba", który wchodzi do domu zawsze jako ostatni. Żyd ma za zadanie handlować z domownikami towarem, który posiada w swojej "skrzyni". Pomaga mu w tym Baba - chłopak, przebrany za kobietę, którego obowiązkiem jest także wycałowanie wszystkich mężczyzn znajdujących się w domu, oraz zdobycie jedzenia dla pozostałych uczestników "bandy".

Z reguły gospodarze przygotowują takiej "bandzie" dobry posiłek, który Baba zabiera i wkłada do koszyka, który jest jej nieodłącznym atrybutem. Baba przy zdobywaniu jedzenia także używa podstępu głosząc liczne hasła, których celem jest wywołanie litości u gospodyni np.: "Dejcie mi jedzenie do moich dzieciczków, bo mam ich 13". Dość często zdarza się iż gospodarze zapraszają na poczęstunek całą "bandę", która wspólnie z zaproszonymi gośćmi i domownikami częstuje się przygotowanym przez gospodynię posiłkiem.

http://www.pless.pl/wydarzenia/zdjecia/2005/mikolaj_lacki6.jpg border=1 align=left hspace=8 vspace=5>Wracając do funkcji Żyda (na zdjęciu) pełniącego funkcję handlarza, zdarza się często iż oprócz przyniesionego towaru do sprzedania zabiera on różne sprzęty domownikom począwszy od butów, obrazków, sprzętu RTV, czy AGD, a skończywszy na żywym towarze (kury czy kaczki), który później za określoną sumę musi wykupić gospodarz lub goście. Handel, który jest domeną prawdziwych Żydów, staje się ciekawym a zarazem śmiesznym obrazem, który rozwesela domowników. Z reguły za sprzedany towar Żyd otrzymuje od gospodarza pieniądze, którymi dzieli się wraz z jego "drugą połową" - Babą.

Po udanej zabawie "Mikołaje" dziękują za udaną zabawę, poczęstunek, miłe ich przyjęcie i idą do następnego domu. Często na pożegnanie gospodarz częstuje "Mikołaji" alkoholem polewając im "po symbolicznym kielichu". Po zakończonym chodzeniu ok. godz. 20.00 następuje zakończenie w domu gdzie się przebierano, czy organizowano zbiórki. Często także niektóre "bandy" wynajmowały salę strażnicy OSP, gdzie organizowano zakończenie, połączone często z dobrą zabawą do późnych godzin nocnych.

Obecne czasy nie są już tak łaskawe dla "Mikołajów" jak to bywało dawniej. Dosyć często można spotkać się z niechęcią do ich wpuszczania do domu. Często gospodarze albo w ogóle nie otwierają im drzwi, albo jedynie w progu zaśpiewają "święci" i na tym kończy się cały ich występ w danym gospodarstwie. Obecnie ludzie mają wyremontowane nowoczesne mieszkania, podłogi nie są już wykonane z drewna, nie ma także klepiska. Zastępuje je drogi parkiet, czy panele, co powoduje także iż zdaniem gospodarzy "Mikołaje" mogą narobić straty i szkody, dlatego tez nie wpuszczają ich do środka.

Niektórzy uważają, że obchód "Mikołaji" jest komercją i chęcią zarobienia tylko pieniędzy. Obrzędem, który jest już w owych czasach reliktem, niewartym poświęcenia mu uwagi. Takie zachowanie niektórych ludzi jest bardzo przykre dla całej grupy, która przez cały listopad przygotowywała się do tego jedynego dnia w roku. Często także ludzie źle oceniając "Mikołaji" nie mają pojęcia sensu tego obrzędu, znaczenia magicznego jakie niesie ze sobą ten stary obrzęd. Należy jednak podkreślić iż takich domów w Łące jest niewiele, a dana "banda" już wie, w którym domu nie wpuszczają więc celowo je pomijają.

Z reguły mieszkańcy Łąki są pozytywnie nastawieni na obchód "bandy mikołajowej" i z niecierpliwością czekają na ich przyjście. Do Łąki przyjeżdżają także liczne osoby z sąsiednich miejscowości, czy oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów miast m. in. z Tychów, czy z Katowic. Często można zaobserwować w Łące stojące autobusy, którymi przyjeżdżają zorganizowane wycieczki by móc pooglądać "żywych Mikołaji z Łąki". Często także za chodzącą "bandą mikołajową" jeżdżą całe rodziny samochodem, które specjalnie na tą okazję przyjeżdżają do Łąki.

Radosłąw Stokłosa "Zwyczaj i tradycja związana z kultem św. Mikołaja w Łące/koło Pszczyny. Ciągłość i zmiana."
Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "Bandy Mikołajowe" podaj

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu pless.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.

Bandy Mikołajowe

Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "Bandy Mikołajowe" podaj